26 października, 2022
Strategic Lawsuits Against Public Participation: czym są SLAPPy?
Strategiczne procesy sądowe ograniczające aktywność publiczną (SLAPP) są tematem coraz częściej podejmowanym w debatach dotyczących praw człowieka. Swoboda wypowiedzi i głoszenia własnych poglądów stanowi podstawę demokratycznych państw. Procesy sądowe wytaczane swoim krytykom nie mają jednak na celu doprowadzenia do sprawiedliwości i walki o swoje prawa. Niejawne sedno i idea SLAPPów leży zupełnie gdzie indziej, ponieważ sprowadza się ona do korzystania z metod takich jak zastraszanie, wyniszczanie psychiczne czy drenaż finansowy w związku z toczącą się sprawą. W grupie pozywających mogą znaleźć się, np. politycy, biznesmeni czy wszelkiego rodzaju grupy interesu.
Ofiary pozwów i skutki zastraszania
Ofiarami pozwów padają najczęściej aktywiści, organizacje społeczne, osoby powiązane z działalnością medialną oraz naukowcy. Skuteczność tych bezpodstawnie wytaczanych procesów wyraża się niejednokrotnie w przewlekłości prowadzonego procesu czy kosztów jakie będzie musiała ponieść ofiara w związku z jej zaangażowaniem. Mogą to być koszty zarówno materialne oraz wizerunkowe. Wszystko to sprowadza się do jednego: ucieczki przed niechcianą oraz niejednokrotnie groźną dla określonych interesów kontrolą publiczną.
Nikt nie może stać ponad prawem, a SLAPPy w swojej pełnej okazałości są jednogłośnym zaprzeczeniem jakkolwiek pojmowanej praworządności…
Bohema artystyczna w Tatrach
Inną przyczyną zbiorowych pielgrzymek artystów na samo południe Polski była próba ucieczki przed życiem pod zaborami. W Galicji język niemiecki był na porządku codziennym, Polakom groziły przeróżne represje, a przecież w innych miejscach bywało jeszcze gorzej. Zakopane było małą mieściną wciśniętą gdzieś tam między stoki Gubałówki a Tatry. Trudno było tam dojechać ze względu na niezbyt nowoczesną drogę dojazdową. Z tego powodu mało kogo obchodziła. Te pozostałości nienaruszonej polskości, dodatkowo zatopione w osobliwym góralskim klimacie, działała na pisarzy, muzyków, malarzy i inne artystyczne dusze jak magnez. Nieprzypadkowo na krótki okres ogłoszono tam Rzeczpospolitą Zakopiańską ze Stefanem Żeromskim na czele Rady Narodowej.
Regularnym bywalcom Zakopanego nie trzeba uświadamiać, jak same Tatry działały na wrażliwe dusze polskich artystów. Zdobywanie kolejnych szczytów lub odkrywanie dziewiczych zakątków inspirowało jak nic innego. I tak obrazy Malczewskiego czy spektakle Witkacego były wręcz nasiąknięte aurą tatrzańskich widoków i wrażeń.
Góralska atmosfera wydawała się idealna dla artystycznych meetingów i często nietuzinkowych zabaw. August Zamoyski, wybitny polski rzeźbiarz, zapewniał różnorakim osobistościom miejsce do dyskusji, wytchnienia, ale przede wszystkim szalonej zabawy. Jego legendarny dom „Forma” przyciągał całą ówczesną bohemę, gdzie odbywały się słynne „orgie”. Były to suto zakrapiane kolacje, często połączone z eksperymentami z narkotykami, które miały niewątpliwy wpływ na sztukę wielu tamtejszych bywalców. Witkacy niektóre ze swoich prac podpisywał przecież nie tylko swoim nazwiskiem, ale także nazwą substancji, którą zażywał podczas aktu tworzenia. Jako nałogowy palacz i morfinista nieprzypadkowe dla niego było głębokie zaciąganie się papierosem lub zażycie środków o często wątpliwym składzie.
Burzliwe romanse artystów w górach
Nieodłączną część zakopiańskiego uroku tworzyły liczne dramaty miłosne, które często kończyły się tragicznie. W czasach międzywojennych powszechnie mówiono o wybujałym erotyzmie, który zagnieździł się u stóp Giewontu. Co chwilę w mieście wybuchały nowe, coraz gorętsze romanse, które stanowiły niekończące się źródło inspiracji dla artystów. Jedną z głośniejszych miłosnych historii stanowi ta z 21 lutego 1914 roku. Witkacy, oczywista ikona zakopiańskiej bohemy, był zaprawionym taternikiem, wobec czego jego wycieczki na nawet najwyższe szczyty nie zaskakiwały nikogo. W górach trudno go było pomylić z kimkolwiek innym. Zawsze ubrany był elegancko i stylowo, a nieodłącznymi towarzyszkami jego tatrzańskiego oblicza były kobiety. Jedna jednak górska wyprawa malarza właśnie tego nieszczęśliwego lutowego dnia skończyła się tragedią. Jego narzeczona, Jadwiga Janczewska, popełniła samobójstwo, strzelając do siebie z browninga należącego do Witkacego. To wydarzenie, za które artysta w dużej mierze obwiniał siebie, wstrząsnęło nim do głębi. Prawdopodobnie tylko dzięki malarstwu Witkacy mógł zmierzyć się ze swoją traumą. Często mówi się, że to właśnie ból stanowi niezastąpione natchnienie dla artystów, być może w tym przypadku było podobnie.
Niewątpliwie Zakopane na przestrzeni lat straciło swój dawny urok i nie przyciąga już tak niesamowitych osobistości jak w dwudziestoleciu międzywojennym. Krupówki, gdzie dzisiaj za oscypki płaci się kartą kredytową, a we wszystkich pozornie tradycyjnych, polskich restauracjach można zamówić nuggetsy, zwyczajnie odpychają Polaków spragnionych tej dawnej, nieskażonej polskości. Teraz Zakopane stało się jednym wielkim skansenem. Jedynie niepowtarzalny góralski akcent stanowi namiastkę tatrzańskiej przedwojennej atmosfery, która tak urzekała Tytusa Chałubińskiego i innych wielbicieli tych rejonów. Niezmiennie jednak onieśmielające góry i dzieła, takie jak genialny Teatr Witkacego choć na chwilkę potrafią przenieść każdą zainteresowaną osobę o 100 lat wstecz.
Masz ochotę jeszcze poczytać? Dla zainteresowanych dalszym zgłębianiem tematyki artystycznej zachęcamy również do zapoznania się z artykułem na temat inwestowania w sztukę.
Autor: Basia Hofman
Korekta: Katarzyna Rybak
tagi: Zakopane, artyści, bohema, dwudziestolecie międzywojenne